Mity Konwencji Haskiej które trzeba obalić- Cześć 2

We want our daddy back!Dużo czasu upłynęło od momentu kiedy napisałem część pierwszą z serii Mity ( [link id=’1267′] ) . W tym czasie wydarzyły się dwie rzeczy: Trzech pajaców z tzw Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zadecydowało odmówić nakazu powrotu uprowadzonych do Polski dwóch dziewczynek. Trzech tumanów tzw sędziów, postanowiło według PRL-owskiego szablonu nie dopuścić do głosu prawnika ojca, oraz odrzucić przedstawione dowody rzeczowe, które były dodatkowym argumentem na brak istnienia JAKICHKOLWIEK przesłanek na podnoszone argumenty w ramach artykulu 13b.  Wyraźnie gotówka wpłynęła do rąk odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie.  Czy organa antykorupcyjne zbadają to oczywiste bezprawie? Wątpię. Skoro sam pan prokurator oraz tzw Rzecznik Praw Obywatelskich jednym chórem przeciwstawili się powrotowi uprowadzonych dzieci, bo prawo mają w dupie, albo …. gotówka została przekazana, pod stołem, w pewnej znanej restauracji, a wcześniej związanej z inną aferą tzw… kelnerów-mikserów.

Drugie wydarzenie jest bardzo pomyślne. O dziwo, ojciec Irlandczyk odzyskał uprowadzone dzieci przy AKTYWNEJ współpracy i pomocy ze strony lokalnego sądu rejonowego, sądu okręgowego i policji. Podróżuje w tej chwili  z dziećmi do ich domu w Irlandii. Następny “cud nad Wisłą” i dowód, że “Polak potrafi… jak chce”.

A teraz do mitów.

MIT 3 – POLSKA NALEŻY DO KRAJÓW ROZWINIĘTYCH Z NIEZALEŻNYM SYSTEMEM SADOWNICZYM.

Ten mit jest chyba jednym z największych w obecnych latach.  Panujący od 8 lat reżim Platformy Obywatelskiej doprowadził do kompletnego upolitycznienia zarówno sądów jak i prokuratur.  Rodzic, któremu uprowadzono dzieci do Polski kompletnie nie może liczyć na równe traktowanie wobec prawa. Sprawa  usłużnego sędziego, który piastował stanowisko prezesa sądu okręgowego w Gdańsku, który swoją “dyspozycyjnością” zaszokował nawet największych zwolenników rządzącej partii, to nie wyjątek; to reguła. Dowodem tego może być również ostatni wyrok z Warszawy.  Nowoczesne państwo nie polega na tym czy iPhone 6 jest dostępny tuż zaraz po ogłoszeniu przez Apple w Dolinie Krzemowej w Kalifornii, ale na tym, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo uzyskania wyroku sądowego opartego na faktach i prawie, a nie prywatnych opiniach skorumpowanych nieuków wystrojonych w togi sędziowskie ( a te “złote” i ciężkie łańcuchy – to ci dopiero obraz majestatu prawa!). Tego rodzaju obrazki kojarzą się od dekad jedynie z zacofanymi krajami środkowej Afryki lub skorumpowanymi reżimami krajów Ameryki Łacińskiej (dawniej określanych republikami bananowymi). Ja twierdzę, że Polska nie odbiega za bardzo od tego samego padołu.

Obecny reżim w Polsce kreuje Polskę  na państwo nowoczesne, wyliczając ilość wybudowanych (lecz ciągle niedokończonych) autostrad, malejącym bezrobociem (wynikającym z masowego exodusu młodych na Zachód w poszukiwaniu pracy),  i obecnością większości dygnitarzy państwowych na forach społecznościowych portali.  Mogą sobie Polacy poszabelkować z tym i owym ministrem, a nawet naubliżać mu/jej … anonimowo (inaczej usłużne służby obudzą w nocy, zakują w kajdany i oskarżą z odpowiedniego artykułu K.K jeszcze z  PRL-u). Hipokryzja stała się cnotą, a zdrowy rozsądek czymś zacofanym i anty-patriotycznym. Nic dziwnego że młodzi uciekają na Zachód tak jakby ich Ebola dotknęła i jedynie wyjazd do zdrowego kraju rokuje na szansę przetrwania.

Problem z tą fałszywą wizją ustroju państwa z nad Wisły jest taki, że trudno jest wytłumaczyć sędziom z Zachodu, że coś tak bardzo absurdalne może jeszcze istnieć w środku Europy  w XXI wieku! W Polsce Lecha Wałęsy (ciągle nie słyszeli o “Bolku”, płatnym informatorze)  laureata Nagrody Nobla, w Polsce Św. Jana Pawła II, w Polsce, która dała światu Solidarność! Tych właśnie sędziów trzeba przekonywać, że jakiekolwiek decyzje przez nich wydawane, mają mniejszą wartość niż rolka papieru toaletowego, którą bez wątpienia można użyć do przeznaczonego celu, a ich decyzje nawet do tego nie mogą być użyte. Dla nich prawo zawarte w podpisanych konwencjach MA ZNACZNENIE i nie jest przedmiotem dowolnych interpretacji. Określone precedensy mają wartość nie do podważenia, a w Polsce….?  “Co qźwa będziesz pan nam mówił o prawie….! Tu jest qźwa Polska! My mamy w d…e jakieś tam sądy w Hameryce!” – słyszy się od tego czy innego pajaca w todze sędziowskiej lub prokuratorskiej.

MIT 4 – POLSKA PROKURATURA REPREZENTUJE STANOWISKO RZADU RP PODCZAS ROZPATRYWANYCH SPRAW KONWENCJI HASKICH

Ten mit wiąże się z poprzednim mitem praworządnej Polski.  Podczas moich 4 rozpraw, gdzie prokuratorzy byli obecni dla nadzorowania tych międzynarodowych spraw, tylko w JEDNYM przypadku, prokurator (kobieta) zgodziłą się z sędzią (też kobietą), by nakazać powrót moich dzieci do Kalifornii. W pozostałych trzech, prokuratorzy występowali w roli adwokatów pomocniczych matki porywaczki, chodzili z nią pod rękę , pocieszali na korytarzach sądowych, a w swoich sprzeciwach do  wydania dzieci, twierdzili, że Konwencja Haska dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę,…. łamie Konstytucją Rzeczypospolitej! Dla człowieka, który ma jedynie 1 semestr prawa cywilnego i kilkadziesiąt godzin lektury istniejącego prawa,  nie mieści się to w głowie. Adwokaci zaś jedynie pochylają głowy, lub kręcą nimi w zawstydzeniu. Oni wiedzą co się stało! Sprawa została “sprzedana” (lub kupiona – zależy z której strony się spojrzy).

W 2001 roku na moje protesty złożone do Prokuratora Okręgowego w Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w związku z zachowaniem ich przedstawiciela w sądzie, zastępca panującego wtedy głównego prokuratora, pani stojąca na straży praworządności,  z ewidentnym problemem nadwagi, w obcisłej spódnicy i kompletnym brakiem wyczucia mody, stwierdziła BEZ ZAŻENOWANIA – “Co mi pan tu będzie mówił o prawie!!!”. Po tych słowach jedynie pozostało mi się pożegnać, podziękować za “rozjaśnienie umysłu” i wyjść jak najszybciej z budynku dawnego Komitetu Wojewódzkiego PZPR. “Resortowe” duchy PRL-u ciągle tam jeszcze straszą.

W 2009  inna pani prokurator z Gdańska (tego samego budynku,choć  mam nadzieję, że bardziej atrakcyjna z zewnątrz) odpowiedziała na moje zażalenie do Prokuratora Generalnego w Warszawie. Jej list był pełen “ostrzeżeń” i bezpośrednich gróźb skierowanych pod moim adresem.  Dopuściłem się (rzekomo) poważnego  pomówienia wobec jednego z jej kolegów, co było jawnym podniesieniem ręki na jaśnie panującą i nieomylną władzę w Gdańsku. Po pierwsze, nie było to pomówienie, lecz stwierdzenie faktów. Po drugie, w moim liście do prokuratora generalnego zawarłem wiele pytań i domagałem się odpowiedzi…. A biuro Prokuratora Generalnego? Cisza, ani słowa, ani mru mru… do dziś.
Z tego co słyszę w niepokornych mediach typu Telewizja Trwam lub Telewizja Republika, towarzystwo wzajemnej adoracji w Gdańsku ciągle nie zmieniło swoich utartych dróg, ciągle szarogęsi się wśród maluczkich tego miasta i okolic. “Love letter” z pogróżkami od pani prokurator, schowałem na pamiątkę. Kiedyś może się przyda (Może program rozrywkowy pod tytułem – “Prawo” i “Sprawiedliwość” wg definicji Platformy OBYwatelskiej).

Nie ma znaczenia. Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości od lat odpowiedzialni za egzekwowanie prawa Konwencji Haskiej, nie robią nic, mimo iż  otrzymają takie same informacje od lat, bo  POlska żyje według jednej i oczywistą prawdy – “niezawisłość” sędziów i prokuratorów jest niepodważalna… dla pionków i dla zdesperowanych rodziców z zagranicy. Dla partyjnych kolegów rządzącego reżimu – prawo jest bardzo przewidywalne,  i zawsze usłużne.

MIT 5 – DZIENNIKARZE, KSIĘŻA ORAZ ORGANIZACJE TYPU ITAKA TROSZCZĄ SIĘ O PRAWDĘ, PRAWORZĄDNOŚĆ I DOBRO DZIECI.

Jednym z największych rozczarowań jakie osobiście przeżyłem  w to cynizm dziennikarzy, nauczycieli, i …. księży, nie mówiąc już o organizacjach typu ITAKA, których celem statutowym jest pomaganie w poszukiwaniu uprowadzanych dzieci.  Wszystkie grupy starają się przekonać społeczeństwo o swojej “czystości” pobudek w kontaktach z rodzicami uprowadzanych dzieci.

A jaka jest prawda?

Dziennikarze i media – dla nich zdesperowany rodzic jest JEDYNIE źródłem dochodu. Ci ludzie są tylko wtedy zainteresowani historią uprowadzonych dzieci jeśli: a) będą pierwszymi i zapewni im się prawa “wyłączności” dla maksymalizacji zysku,   b) historia da im podkładkę do z góry ustalonej tezy, do zapewnienia tzw. rzetelności dziennikarskiej,  c) czasami związani są nieformalnie z rodzicem porywaczem i tutaj starają się wyciągnąć jak najwięcej brudów, lub po prostu zapewnić obronę typu “druga strona odmówiła komentarza i współpracy”.

Osobiście miałem do czynienia z wszystkimi trzema rodzajami takich dziennikarzy (tych prawdziwie ideowych i rzetelnych ciągle szukam, więc nie wymieniłem w powyższej liście).  Tadeusz Skutnik na przykład należał do jednych z najbardziej nieetycznych według mojej opinii, a na którego się natknąłem już w 1999 roku.  Niedość, że nie był zainteresowany moją wersją powieści, ukrywał fakt, że artykuł pisał na zamówienie swojej długoletniej koleżanki (mojej ex teściowej),  oskarżał sędziów o branie łapówek po tym jak zapadła decyzja nakazu powrotu Amelii i Daniela do USA.  Zmusił sąd gdański do bezprecedensowego złożenia formalnej skargi do redakcji Dziennika Bałtyckiego i wystąpienia rzecznika prasowego w mojej sprawie. Ale … kiedy zmarł kilka lat temu, wszystko zostało zapomniane, a on sam został obwieszczony nieskazitelnym moralnym kompasem lokalnych mediów w Gdańsku. U mnie pozostawił wyraz niesmaku i zażenowania, obraz medialnego “Bolka” co za kilka złotych sprzedał swoją duszę UB-cji i kapował na kolegów.
Inne dwie dziennikarki Dziennika Bałtyckiego w Gdańsku również chciały “pomóc”…. sobie. Tak, wypełniły mój podstawowy warunek jakim było opublikowanie ukrywanych przez matkę dzieci, ale czy postąpiły według zasad rzetelnego dziennikarstwa? Nie.  Swoją relacją zapewniły, że czytelnik został naprowadzony na jedynie słuszną drogę: bogaty ojciec z USA, znęcał się nad biedną matką Polką, która “musiała” się ukrywać przed przepłaconym sądem, prokuraturą i policją. Mafie też na nią miały rzekomo czyhać.

W tym samym czasie,  Gazeta Wyborcza, odmówiła mi opisania historii po tym jak dowiedziała się, że rozmawiałem już z  “brukowym” SuperEkspresem. Publiczna Telewizja Polska stwierdziła, że temat był politycznie niepoprawny i nikt nie był zainteresowany w ściganiu matki z dziećmi. Ojca? Oh tak… tutaj kamery były gotowe na akcję. Ta sama “poprawność” istnieje również i dzisiaj.

Na temat księży ( w tym biskupów) nie będę się rozpisywał, bo i tak obecne media dokopują im wystarczająco z lewa i prawa… i to bardzo słusznie w wielu wypadkach. Mają reprezentować ludzi ideowych, z powołaniem, będących w służbie dla bliźniego. Jednak,  wielu z nich  to małostkowe osobowości, które jedno głoszą parafianom podczas kazań niedzielnych, a kompletnie co innego robią od poniedziałku do soboty. Narzekają na świat konsumencki, a sami bez najnowszego smarfona lub “bryki”  nie mogą (nie chcą) żyć. O bliźnich w potrzebie traktują jak wysypkę na d….łoni. Siostry zakonne, nie odlatują zbyt daleko od tego samego standardu. Głoszą ubóstwo i wychwalają Matkę Teresę z Kalkuty, a same rękawa sobie nie zerwą. Moja ciocia  spędziła swoje całe życie w zakonie sióstr Elżbietanek w Lesznie, Koźminie, Poznaniu i była prawdziwym dla mnie wzorem cnót (oczywiście poza moją mamą, jej młodszą siostrą). To dzięki niej i wielu księżom lat PRL żyłem z wyobrażeniem wyidealizowanego Kościoła Katolickiego. Widziałem ją jak fizycznie ciężko pracowała w klasztorze, gdziekolwiek przełożone ją posłały. Czy to w kuchni, czy to praca przy chorych – nigdy nie słyszałem od nie słowa goryczy, żalu, skargi na to co musiała robić. Była zawsze uśmiechnięta, a jedyne łzy w jej oczach były owocem niesfornych małolatów: siostrzeńca i siostrzenicy, oraz długoletniej choroby reumatyzmu.
Ta moja naiwność została w bardzo brutalny sposób skorygowana kiedy byłem już bardzo dorosłym człowiekiem. Gdy musiałem prosić ludzi Kościoła o pomoc w bardzo nieskomplikowanej (tak myślałem) sprawie. W tym momencie odkryłem księży, dla których stałem się zawalidrogą, facetem który zadaje niewygodne pytania o ich rolę w ukrywaniu moich dzieci. Nagle byłem takim niepotrzebnym wyrzutem ich sumienia, tuż przed obiadem lub kolacją. Był jednak jeden, który sprawdził się, a który był ciągle atakowany przez marksistów Gazety Wyborczej – ks. prałat Henryk Jankowski z Gdańska.  Ten człowiek, bez wcześniejszej zapowiedzi z mojej strony,  bez wahania zaprosił mnie do swojego biura i wysłuchał cierpliwie moich skarg. Trwało to przez ponad dwie godziny. Nigdy nie pokazał zniecierpliwienia, ani razu nie spojrzał na zegarek.  Spotkanie skończyło się wtedy, gdy ja sam zauważyłem jak bardzo nadużyłem cierpliwości tego niemałostkowego człowieka. Ks. Jankowski był kapłanem z prawdziwym powołaniem. Zrozumiałem wtedy, dlaczego znakomita większość jego parafian oraz stoczniowców gdańskich była gotowa rzucić się za nim w ogień. Każdego traktował jak najważniejszą osobę na tym świecie. Mam nadzieję, ze kiedyś wyniesiony zostanie na ołtarze.

Organizacja ITAKA –  W 2002 roku,gdy poprosiłem ich o pomoc,  po prostu pokazała mi palca po wstępnym i bardzo szczegółowym “śledztwie” (przesłane dokumenty sądowe, kontakty z policją itd…).  Od lat istnieje na liście organizacji polecanych przez amerykański odpowiednik- The National Center for Missing and Exploited Children. W 2002 roku była to jedynie bezużyteczna organizacja dająca zajęcie początkującym i bezrobotnym prawnikom. Mam nadzieję, że to się zmieniło. Czy komuś pomogli w odnalezieniu uprowadzonego dziecka? Wątpię. Jakoś cicho na temat prawdziwych osiągnięć ludzi z tej grupy. Jedynym wyraźnym celem tej organizacji jest tworzenie jak największej zawieruchy medialnej wokół siebie, dla zdobycia jak najwięcej państwowych funduszy na kontynuację podstawowej misji – kontynuacja stwarzania miejsc pracy dla bezrobotnych i mało zaradnych prawników, którzy nie potrafią znaleźć się w bardzo konkurencyjnym świecie swojej profesji.

To chyba wszystko. Jeśli znajdę więcej materiałów do kontynuowania tematu Mity Konwencji Haskiej, czyli “Don’t hold your breath” z pewnością będę kontynuować.

Kapelan Solidarności, ks. prałat Henryk Jankowski - fot by Galeriafart

Kapelan Solidarności, ks. prałat Henryk Jankowski – fot by Galeriafart

Categories: